...wynajęliśmy pokój w jednym z nowojorskich hosteli i ruszyliśmy w miasto. Początkowo trochę się przeraziliśmy, ponieważ wsiedliśmy do złego autobusu i nagle znaleźliśmy się w samym centrum Bronxu...
Od małego chciałem pojechać do Ameryki, moim największym marzeniem było odwiedzić wielkie miasta i przeżyć niesamowite chwile nad Wielkim Kanionem. Pewnego dnia jechałem na jeden z cotygodniowych treningów z kolegą, którego poznałem tydzień wcześniej na uczelni. Spytał: „Czy słyszałeś o Camp America?”
Wkraczając do Nowego Jorku po raz pierwszy, wspinając się po szerokich schodach kolejowej stacji Penn Station, głowę wypełnioną miałem setkami projekcji, kolekcjonowanymi przez lata obrazami, które silnie wpłynęły na moją wyobraźnię.
Od małego dzieciaka zawsze fascynowałem się Ameryką. Zawsze marzyłem o wyjeździe „za wielką wodę”. Ale gdzie mi, prostemu chłopakowi ze Śląska mogła się przydarzyć okazja do wyjazdu....a jednak mogła!!!
Nie masz pomysłu na wakacje? Ja ci podsunę - USA. Mówisz: za daleko, za drogo, to nierealne. Też tak mówiłem. Przeczytaj moją relację z work and travel z Camp America, a zmienisz zdanie.
Stany to miejsce, w którym zakochałem się od pierwszego wejrzenia! Spełniłem tam swoje największe marzenie i nie żałuję decyzji o wyjeżdzie.
Po 9 godzinach spędzonych na pokładzie samolotu stawiam pierwsze kroki na nowym kontynencie: amerykańskim. Jestem w USA, kraju uśmiechniętych ludzi!
Znajomi z campu ostrzegali mnie. „Gdy tylko wyjdziesz z Grand Central, nie wpadnij pod samochód. Już jedną koleżankę rok temu musieliśmy ratować, gdy zapatrzyła się na wierzchołki budynków.” Mieli rację. Pierwsze pół godziny szłam z głową zadartą do góry.
Aaa.. zapiszę się na program, „pewnie i tak się nie dostanę, więc co mi tam!” - pomyślałam... Po kilku pierwszych dniach pobytu na campie zaczęłam planować podróże. W mojej głowie roiło się od przeróżnych pomysłów - od Florydy aż po Californię...
Pracowałem na campie w Pensylwanii, gdzie byłem wychowawcą dzieciaków w różnym wieku. Doświadczenia, które wtedy zdobyłem, sporo zmieniły w moim życiu. Miałem nawet okazję strzelać z łuku i nauczyć się grać w futbol amerykański!
Jedziemy! Siedząca obok mnie koleżanka opowiedziała mi wtedy o swoim pobycie w Stanach Zjednoczonych. Zaproponowała mi, abyśmy w tym roku zapisały się obie. Decyzja zapadła po kilku minutach... "No dobra, jedziemy!" - krzyknęłam podekscytowana.
-„Nie jedź, to nieopłacalne”, „nie jedź, to niebezpieczne, „nie wiadomo, na jakich ludzi trafisz” – moi rodzice bardzo „motywowali” mnie do wyjazdu :)... Sama miałam w głowie milion znaków zapytania i wątpliwości.