Pierwszy lot był… nieziemski. Potem jeszcze tylko ostatnia kontrola paszportu na lotnisku JFK i…welcome to USA!! Pierwsze wrażenia z NYC?? Boże, jak tu duszno i jakie tu wszystko wielkie!! Potem jeszcze wiele rzeczy mnie zaskoczyło – auta błyszczące jakby je olejem smarowano, oprócz znaku zakazu jazdy w daną stronę, napis „zła droga”:-), rowery przypięte łańcuchem grubości pięści…
Następnego dnia, po śniadaniu, zostaliśmy odwiezieni do NYC i tu tak naprawdę zaczął się pierwszy etap mojego sprawdzianu z życia. Wraz z Sarah, która jechała na ten sam camp co ja, trafiłyśmy na Grand Central Stadion. Tu musiałyśmy kupić bilety i znaleźć peron nr 37 (a to nie był ostatni!), z którego miał ruszać nasz pociąg. Udało się!
Przez 10 tygodni pracowałam na campowej stołówce i w kuchni. Camp Anne był ośrodkiem typu „special needs”, zajmującym się organizowaniem wypoczynku dla dzieci z różnego typu niepełnosprawnościami. Moja rola polegała na przygotowywaniu i serwowaniu posiłków oraz utrzymywaniu stołówki w czystości. Świadomość, że w jakiś sposób pomagam tym dotkniętym przez los osobom, że choć na kilkanaście dni mogę odciążyć ich rodziny od obowiązków, sprawiała mi wiele radości i satysfakcji. A największą nagrodą był uśmiech campera i jego słowa, że cię kocha. :o)
Początkowo miałam ogromną barierę językową. Gdy w pierwszy dzień pracy szef kuchni – Amerykanin – powiedział do mnie „weź broom i wybroomuj to”, zrobiłam wielkie oczy. Potem już nie tylko termin „zamieść podłogę”, ale wiele, wiele innych, tak weszły mi w krew, że trudno mi było znaleźć ich polskie odpowiedniki! Już po tygodniu zaczęłam śnić, a potem nawet gadać do siebie po angielsku! „Kitchen staff” był mieszanką wybuchową – pracowałam z Polakami, Amerykanami, Anglikami, Ukrainką, Rosjaninem i dziewczyną z Kazachstanu. Oprócz tego na campie miałam ludzi z ponad 30 krajów świata – od RPA, Rwandy, Egiptu, przez Meksyk, Chile, Portugalię, Wielką Brytanię, Australię, Nową Zelandię, na Korei Południowej kończąc.
Sesje, czyli turnusy, trwały po 12 dni, a potem cały personel miał 2 dni wolnego. Zawsze wykorzystywaliśmy ten czas maksymalnie, dzięki czemu udało mi się zobaczyć i zrobić naprawdę wiele. Zwiedziłam Boston, Washington D.C., szalałam w parku rozrywki Six Flags i kąpałam się w oceanie w stanie Connecticut. Jednym z najlepszych moich doświadczeń życiowych był skok na spadochronie z wysokości 14000 stóp. Było naprawdę niesamowicie! W ostatni wieczór mieliśmy pożegnalne staff party – mnóstwo zdjęć, śmiechu, ale i świadomości, że te 10 tygodni minęło niewiarygodnie szybko!! 150 osób o różnej mentalności, pochodzących z różnych środowisk i kultur, w 10 tygodni stało się rodziną. Razem pracowaliśmy, pomagaliśmy sobie nawzajem, płakaliśmy i śmialiśmy się. W dzień wyjazdu łzy lały się u większości ludzi strumieniami – smutno było się żegnać.
Po campie pojechałam z grupą przyjaciół na 4 dni do Nowego Jorku, a potem na spotkanie z przyjaciółką, w Kanadzie. Widziałam Niagarę, Toronto, Waterloo…. Moje przeżycia trudno wyrazić słowami, ale z pewnością nie było mi łatwo, gdy już siedziałam w samolocie powrotnym do Polski. Byłam w miejscach, które wcześniej mogłam oglądać tylko na filmach, przeżyłam przygody, które były dla mnie prawdziwą szkołą życia. Robiłam rzeczy, których wcześniej sobie nie wyobrażałam – skakałam na spadochronie, jadłam egzotyczne potrawy, żeglowałam po jeziorze Ontario… No i – poznałam kultury z całego świata (co jest dla mnie, jako przyszłego kulturoznawcy, szczególnie ważne). Ale przede wszystkim nawiazałam wspaniałe międzynarodowe przyjaźnie.
Od mojej przygody minął już ponad rok, a ja cały czas jestem w kontakcie z ludźmi poznanymi na campie, wielu z nich odwiedziło mnie w Polsce, mieliśmy także „Camp Anne Reunion” w Londynie! Kilka dni po powrocie do Polski poleciałam do Portugalii odwiedzić koleżankę, oczywiście poznaną na campie. 🙂
Bez Camp America nie byłoby to możliwe, dlatego po stokroć Wam dziękuję i polecam wszystkim studentom ten program!
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o moich podróżach po Ameryce i nie tylko, zapraszam na moją stronę internetową.
Autor: Bogna Teuchman