Ale od początku… wakacje spędziłam na campie w Nowym Jorku, raptem 45 minut pociągiem od NYC. Pracowałam jako counsellor, a dokładnie program expert. Moim zadaniem była organizacja i prowadzenie bloków zajęć dla dzieci. Camp z rozbudowanym zapleczem sportowym, położony nad jeziorem i otoczony pięknym lasem sprawia, że chce się non stop przebywać na powietrzu. Pracy było dużo, a Counsellor jest odpowiedzialny za obozowiczów przez cały czas. Mimo to, bawiłam się równie dobrze jak dzieci. W każdą grę i zabawę włączali się inni counsellorzy, dzięki czemu mogłam poznać inne kultury i nauczyłam się jak grać w kickball i softball 🙂 Nie obyło się bez miłych niespodzianek dla dzieci, na które i my się załapaliśmy. Wycieczka na mecz beseballowy drugoligowego zespołu, kręgle, a przede wszystkim wizyta Harlem Wizards na campie. Harlem Wizards to drużyna koszykówki, która skupia się nie na zwycięstwach, a dostarczaniu rozrywki. Część koszykarzy, która zaczynała w Wizards, gra teraz w NBA. Mieliśmy okazję obejrzeć spektakularne sztuczki, wsady i rzuty. Następnie przyszedł czas na mecz – Harlem Wizards vs. campers + staff members. Mimo że, gra zakończyła się przegraną „naszych”, wszyscy świetnie się bawili, a wspomnienie tego dnia zostanie w mojej pamięci do końca życia! Atmosfera na campie była niesamowita, dlatego gdy skończył się ostatni turnus i przyszedł czas pożegnań, można było usłyszeć nie „good bye”, ale „see you later”…
Po campie moim celem był Nowy Jork. W pierwszej kolejności typowe turystyczne atrakcje – Empire State Building z jego wspaniałym widokiem, Times Square, Museum of Modern Art, muzeum Guggenheima. Lista jest naprawdę długa, wspomnę jednak o nabożeństwie gospel w Harlemie. Nie zapomnę nawet stania w kolejce do wejścia dla turystów. Wzdłuż kolejki, na straganach były wypożyczane stare ubrania dla nieodpowiednio ubranych, a wymogi co do ubioru były bardzo restrykcyjne. Poza tym, stojąc kolejce spotkałam koleżanki z liceum jeszcze przed wejściem miałam okazję obejrzeć paradę samochodów, które były tak „stuningowane”, że tańczyły. Samo nabożeństwo było niesamowite!
Po wizycie w Nowym Jorku czekał mnie jeszcze krótki wypad do Waszyngtonu i powrót do Polski. Czas spędzony w USA zleciał bardzo szybko! Dopiero co przyleciałam, a byłam już na lotnisku JFK nadając bagaż do domu i odliczając dni do kolejnych wakacji.
Wyjazd do Stanów był przygodą życia! Cały czas nie mogę uwierzyć ile można zobaczyć, zrobić, nauczyć się w 3 miesiące, będąc 7 tysięcy kilometrów od domu. Byłam w miejscach, które śniły mi się od lat, poznałam niesamowitych ludzi z całego świata, z którymi cały czas utrzymuję kontakt. Zaczęłam posługiwać się angielskim równie swobodnie co polskim. Sprawdziłam się w pracy i co najważniejsze, dzięki Camp America spełniłam swoje największe marzenie!
Autor: Weronika Pleban