Do wyjazdu namówił mnie znajomy, który już wcześniej ogarniał temat Camp America. Wzajemnie się nakręcaliśmy, aż w końcu podjęliśmy decyzję: jedziemy! W międzyczasie dołączył do nas jeszcze jeden znajomy ze studiów — znaleźliśmy się na tej samej grupie wyjazdowej, a że akurat były wolne miejsca, trafił na nasz camp. Przeznaczenie? Możliwe.
Mieliśmy szczęście, bo trafiliśmy na camp w samym sercu Nowego Jorku, na Brooklynie. Pracowaliśmy jako group leaderzy w Prospect Parku, gdzie opiekowaliśmy się dzieciakami w wieku od 4 do 11 lat. Grupy miały maksymalnie 10 dzieci, a pracowaliśmy w parach. Camp był mocno „nature-friendly” — chodziło o to, żeby dzieci spędzały jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu. Prowadziliśmy zajęcia edukacyjne, organizowaliśmy gry, zabawy, a nawet zwiedzaliśmy obiekty edukacyjne w parku.
Ja dostałam najmłodszą grupę. Przyznaję, było to wyzwanie, ale też mnóstwo frajdy. Przez 10 tygodni zdążyłam się z nimi mocno zżyć — do dziś pamiętam ich imiona! No i nauczyłam się masy campowych piosenek, tańców i gier, których wcześniej w ogóle nie znałam.
Mieszkaliśmy razem z międzynarodową ekipą. Były z nami osoby z Niemiec, Hiszpanii, Irlandii, Anglii, Włoch i Meksyku. Szybko staliśmy się taką campową rodziną. Wspieraliśmy się, spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę i do dziś mamy kontakt. Po zakończeniu campu wyruszyliśmy razem w podróż życia. Zwiedziliśmy Filadelfię, Miami, Las Vegas, San Francisco i Los Angeles. Mój przyjaciel był mistrzem planowania — zanim zdążyłam się zastanowić, miał już zabookowane noclegi i gotowy plan zwiedzania. Najbardziej cieszę się, że zobaczyłam Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku, Art Deco District w Miami, Golden Gate Bridge w San Francisco, Operę Walta Disneya w Los Angeles i… no cóż, kasyna w Las Vegas. Tam akurat byliśmy tylko chwilę, ale wystarczyło, żeby poczuć ten szalony vibe.
Na koniec wróciliśmy do Nowego Jorku, żeby pożegnać się z miejscem, w którym spędziliśmy te niezapomniane 10 tygodni. Było trochę łez, sporo śmiechu i mnóstwo wspomnień, które zostaną ze mną na zawsze.
~ Małgorzata Tutaj