scroll

Ameryka! Podróż życia! Angielski! Ludzie!

Od zawsze uwielbiałam podróże... Już od najmłodszych lat zwiedzałam Europę. Najpierw z rodzicami, potem sama. Marzyłam o wielu podróżach, jednak nigdy nie pomyślałam o Ameryce! To przecież tak daleko, tak drogo, tak inaczej. Pamiętam jak czasami znajomi wspominali mi o Stanach, ale ja w ogóle nie brałam tego pod uwagę. A jednak...

Pewnego grudniowego popołudnia 2015 r. (byłam wtedy w klasie maturalnej), spokojnie sobie siedziałam, ucząc się słówek na angielski. Nagle mój spokój zburzyli rodzice. Właśnie wrócili od przyjaciela, który wyjeżdżał z Camp America przez ponad dzisięć lat!

– „Marta! Mamy dla ciebie świetny pomysł na
wakacje! Ameryka! Dwa miesiące! Może dłużej! Podróż życia! Angielski! Ludzie!
Marzenia! Przygoda!“

Woooow, brzmi nieźle! Ale zaraz, zaraz, nie wszystko naraz… Muszę trochę poczytać, zorientować się o co chodzi. Co, gdzie, jak… Weszłam na stronę Camp America, zapoznałam się z całą ofertą, dowiedziałam sie więcej i… rzeczywiście WOW! Brzmiało to jeszcze lepiej! Czekało mnie kilka dni intensywnego myślenia, bo przecież miałam już jakoś zaplanowane wakacje. Po drodze matura, wybór studiów itp. Chociaż w sumie… nad czym tu się długo zastanawiać? Lecę!

Pan Rafał, przyjaciel rodziców, udzielił mi wielu cennych informacji, zapoznał z programem, pokazał zdjęcia z USA. Już byłam zupełnie przekonana! Więc do dzieła… Aplikacja, zdjęcia, referencje, nieustanne sięganie porady u mojej wspaniałej konsultantki – Magdy, ostatnie przygotowania i w końcu… Targi Camp America w Krakowie! Zdecydowałam się wziąć w nich udział, bo nie ma to jak poznać dyrektora campu osobiście! Można porozmawiać i omówić wszystkie szczegóły.
Na targach było obecnych 25 dyrektorów różnych campów, ale dla mnie wybór był prosty – od razu poszłam porozmawiać z Megan z Camp Pecometh w stanie Maryland.
Dlaczego? W specjalnej „targowej“ broszurce przeczytałam, że Camp Pecometh to camp chrześcijański, zapewniający dzieciom, dorosłym niepełnosprawnym, ale przede wszystkim swoim pracownikom, niezapomniane wakacje. Położony nad rzeką, blisko natury, a jednocześnie niedaleko wspaniałych, wielkich miast! Waszyngton, Filadelfia, Baltimore. Jak później powiedział jeden z moich współpracowników: „In the middle of nowhere, but close to everything!“.
Szybka rozmowa rekrutacyjna z Megan i… „Girl, you’ve got this job!“ Umowa z amerykańskim pracodawcą podpisana!
Teraz tylko proces wizowy, Orientation Meeting i już jestem w Ameryce! Jeszcze na targach poznałam Roberta i Magdę, potem na forum facebookowym dołączył do nas Wojtek. Wszyscy lecimy na Camp Pecometh! Trzeba zacząć otwierać się na nowe przyjaźnie, jeszcze w Polsce.

Kilka miesięcy później…wylądowaliśmy w Nowym Jorku! Pierwszą noc spędzilismy w hotelu w New Jersey (wszystko zapewnione przez CA), następnego dnia byliśmy juz na campie. Jakie cudowne miejsce! I ci wspaniali ludzie! Najpierw Staff Training Week, potem już praca! Ale taka praca to sama przyjemność. Miałam okazję opiekować się dziećmi w różnym wieku, z różnych środowisk, każdy tydzień był inny, dzięki czemu nie groziła mi żadna nuda. Spędziliśmy razem tyle cudownych chwil. Wspólne posiłki, wieczorne rozmowy, modlitwa, śpiew, taniec, basen, rzeka, arts & crafts, gry na świeżym powietrzu, kajakarstwo, parki linowe, jazda konna, ogniska, obserwowanie gwiazd, spanie na pomoście, świetliki… Aż nie sposób tego wszystkiego tu wymienić i aż nie wierzę, że sama to wszystko przeżyłam <3 Niesamowite jest to, że mogę mieć wpływ na życie dzieci na innym kontynencie…
Wspierać je, inspirować, stać się ich najlepszą przyjaciółką. Czy, że mogę pomagać niepełnosprawnym… Wprowadzić tyle radości w ich życie! Tak naprawdę ci ludzie dali mi więcej niż ja im, nauczyli mnie więcej. Wróciłam ze Stanów jako lepsza osoba. W dni wolne („days off“) specjalny campowy, darmowy bus woził nas do tych wszystkich wyżej wspomnianych przesławnych amerykańskich miast. Stolica USA – Waszyngton, Filadelfia – pieszczotliwie zwana Philly, mecz baseballa w Baltimore, do tego niezapomniane dni spędzone w małych, uroczych, typowo amerykańskich miasteczkach nad oceanem… oczywiście w doborowym, międzynarodowym towrzystwie ☺ Jednymi z najcudowniejszych chwil były te, kiedy moi nowopoznani przyjaciele zapraszali mnie do swoich domów. Spędziłam też wyjątkowe urodziny – Paige zaprosiła mnie do siebie na weekend, przedstawiła całej rodzinie. Teraz stałyśmy się bliskimi przyjaciółkami (BFF!), często rozmawiamy na Skype. Jestem z tymi ludźmi w nieustannym kontakcie. W tym momencie, kiedy piszę tą relację, muszę co chwilę przerywać, żeby odpowiadać na Snapchaty z USA 😉 Myślę, że również dzięki temu, że Camp Pecometh jest chrześcijański, staliśmy się sobie tak bardzo bliscy. Bracia i siostry, jedna wielka rodzina, blisko Boga! <3 Tak ciężko było nam się rozstać… ale obiecaliśmy sobie – spotkamy się za rok! Dzięki Panu Rafałowi, po zamknięciu sezonu na Camp Pecometh, pojechałam pracować na innym campie – Club Getaway w Cennecticut. Byłam tam też counselorem, tak samo jak w Maryland – spędzałam niezapomniane chwile z dziećmi. W weekendy był prowadzony tam camp dla dorosłych. Ciekawe doświadczenie! Sporo rozrywki, więcej imprez ☺ Club Getaway był bardzo sportowy, znajdował się w górach – Appalachach. Więc moją codziennością stały się parki linowe i górskie wędrówki. W dni wolne wyruszałam na najpopularniejsze, najbardziej malownicze szlaki. Delektowałam sie odpoczynkiem nad wodospadami, z książką (oczywiście już tylko po angielsku 😉 ). Lub… jeździłam pociagiem do Nowego Jorku! Teraz żartuję sobie z moimi znajomymi… „To co robimy w weekend? Może jakas domówka, warszawskie kluby?“ W Ameryce brzmiało to: „To jak? Nowy Jork?“ Jest różnica! 😉
NY to wyjatkowe miejsce… Jedyne takie na świecie. Ruch, kolory, ludzie, zapachy, dźwięki… Nie do przeoczenia! Każdy powinien zobaczyć na własne oczy Statuę
Wolności, przejść się przez Central Park czy Brooklyn Bridge, zjeść coś w China Town, dać się ponieść tłumowi na Times Square. W pewną niedzielę w pobliskim kościółku spotkałam Polaka. Andrzej mieszka z rodziną w USA już od trzydziestu lat. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, zostałam zaproszona na kolację, moja „polish family“ często zabierała mnie w różne ciekawe miejsca. Nadal utrzymujemy kontakt. Wcześniej pisałam, że uwielbiam spędać czas w amerykańskich domach, u amerykańskich rodzin. Tej niedzieli w kościele modliłam się: „Boże, tak bardzo chciałabym zjeść dzisiaj u kogoś lunch!“ I dogadałam się z Górą, lunch załatwiony! 😉
Przyjaźń na całe życie z polsko – amerykańską rodzinką też! ☺ Mogłabym jeszcze pisać i pisać… Ale najlepiej jest tam po prostu polecieć! Każdemu z całego serca polecam Amerykę z Camp America! Niezwykle profesjonalna obsługa, przez cały pobyt w USA czułam się taka bezpieczna i zaopiekowana…

Warto jest zamieniać swoje marzenia w plany, więc siadajcie i zabierajcie się do wypełniania aplikacji ☺ Jestem baaardzo wdzięczna Bogu za podarowanie mi możliwości spędzenia w Ameryce wakacji zmieniających życie, poszerzających horyzonty, otwierających na świat. Jestem baaardzo wdzięczna moim rodzicom za nieustanne wsparcie i pomoc, Panu Rafałowi za inspirację, a Camp America za tak skuteczne narzędzia do spełniania marzeń! 😀 <3

Pakujcie walizki!

Autor: Marta Gałecka