scroll

Poczuj smak przygody - poczuj Amerykę!

Jesteś spragniony przygód? Pragniesz podwyższenia poziomu adrenaliny? Jesteś otwarty na świat i nowe znajomości? Na co jeszcze czekasz – ruszaj do USA z Camp America!

 

 

Cześć! Jestem Ania z Poznania;-). Studiuję finanse i bankowość na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu i uwielbiam aktywny tryb życia. Mam żyłkę podróżnika i ciekawość świata. Już od liceum myślałam o wyjeździe do USA, ale ta wizja była bardzo odległa ze względu na koszty całego przedsięwzięcia. Gdy stałam się żakiem, moje młodzieńcze marzenia spełniły się. Teraz każde wakacje spędzam w USA – niezmiennie z Camp America. Spytacie, dlaczego z Camp America? Odpowiedź jest prosta: tanio, bezpiecznie, bezproblemowo. Już od samego początku mogłam liczyć na pomoc ze strony CA czy to przy wypełnianiu aplikacji, formalnościach związanych z uzyskaniem wizy czy też przy rozwianiu obaw przed podróżą w tak odległe miejsce. Po przylocie do NY wraz z innymi uczestnikami programu zostaliśmy odebrani z lotniska przez przedstawiciela CA i zawiezieni do hotelu, gdzie poza odpoczynkiem po podróży dostaliśmy instrukcję odnośnie dotarcia na camp. Jak się okazało, 9 godzin lotu nie było w stanie skutecznie nas zmęczyć przy panującej wszechobecnie euforii i podekscytowaniu przyjazdem do USA. I tak, zamiast regenerować siły w hotelu, zajęliśmy się szeroko pojętą integracją ;-).

Następnego dnia rozjeżdżaliśmy się na swoje campy. Mój znajdował się w Nowym Meksyku, więc przede mną była jeszcze długa droga. Lot do Houston, tam przesiadka i lot do Albuquerque. Przed wylotem poczytałam trochę o Stanie, do którego się wybierałam, bo szczerze powiedziawszy nie miałam bladego pojęcia, czego mogę się tam spodziewać. Uzyskane informacje i zdjęcia z internetu jeszcze bardziej wzbudziły mój niepokój – to przecież nie wschodnie wybrzeże, ale niemal drugi koniec kontynentu. A tam same pustkowia, góry i węże, wszędzie węże – gdzie ja się wybieram? Camp, na którym pracowałam, to obóz, a raczej ranczo, dla chłopców – Philmont Boys Scout Ranch. Jak się okazało… największy obóz dla scoutów w Ameryce. Pracowałam w dining hall dla wychowawców i obsługi obozu, co zaowocowało wieloma międzynarodowymi znajomościami. Sama praca – wiadomo, zdarzały się lepsze i gorsze dni. Mieszkaliśmy natomiast w typowych dla tamtejszego regionu domkach, w 4-osobowych pokojach.

Po zakończonym kontrakcie do powrotu do Polski pozostały mi jeszcze 3 tygodnie, dlatego wraz z nowymi przyjaciółmi z USA i Hiszpanii wynajęliśmy samochód i ruszyliśmy na podbój Ameryki. I tu zaczęła się przygoda mojego życia!

Tak w wielkim skrócie: widzieliśmy i przeszliśmy Grand Canyon, uczyliśmy się country dance w Dallas, objechaliśmy większość parków narodowych, Dolinę Śmierci, Meksyk, opalaliśmy się na Malibu Beach w scenerii słynnego „Słonecznego patrolu”, zajrzeliśmy jak się miewają słynne gwiazdki w Hollywood, przejechaliśmy trasę „Pacifica” nad samym oceanem, i zobaczyliśmy wiele, wiele innych miejsc, a na koniec został NYC. A w samym NYC, poza zwiedzaniem – zakuuuuupy;-). I tak to się właśnie zaczęło, od tego momentu USA stały się moim nałogiem. Kolejne wakacje spędzałam na resorcie w stanie NY. Resort to była już zupełnie inna bajka.

W ciągu dnia praca była bardzo urozmaicona. Przedpołudniami moim zajęciem było Fun&Games, czyli można to innymi słowy nazwać – animator czasu wolnego. Lake George Escape dysponował szerokim wachlarzem zajęć dla dzieci, m.in. warsztaty rysunkowe, zajęcia sportowe, konkursy, zabawy, itp. Moim zadaniem było zorganizowanie i dopilnowanie tych zajęć. Popołudniami, w zależności od dnia tygodnia, albo wynajmowałam sprzęt wodny klientom resortu, albo wykonywałam drobne prace biurowe w dziale rachunkowym resortu. Wieczorami natomiast, jeśli były chęci;-) można było dodatkowo zarobić pracując w kawiarni.

Po zakończeniu kontraktu, nauczona doświadczeniem, zostawiłam sobie ponad miesiąc do powrotu do domu. Poza zwiedzaniem uroków wschodniej części USA, takich jak Harvard, Niagara, Biały Dom itd., postanowiłam znów wrócić na zachód – ach ten Dziki Zachód!

Tak na zakończenie chciałabym dodać, że podróże do Ameryki nauczyły mnie bardzo wielu rzeczy. Począwszy od samodzielności, radzenia sobie w ekstremalnych sytuacjach, poszerzenia horyzontów, poznania ludzi z różnych zakątków świata, podszkolenia angielskiego, mogłabym tak jeszcze dalej wymieniać ale podsumuję to jednym zdaniem: dzięki podróży do USA poznałam i wzbogaciłam samą siebie. Teraz nie wyobrażam sobie wakacji bez USA – tam są moi przyjaciele, wiele miejsc, do których pragnę wracać, a także te które chciałabym jeszcze zobaczyć.

Autor: Anna Bobowicz