…Ale udało się i wyjechałam na obóz teatralny o dźwięcznej nazwie Ballibay.
Głównym zadaniem naszego obozu było wystawienie kilkudziesięciu sztuk teatralnych w ciągu lata, w tym klasyka, musicale i lżejsze utwory, ale generalnie był to Hollywood w pigułce z dzieciakami wkuwającymi role i przeżywającymi wszystkie typowe stresy teatralne. Obóz dysponował trzema scenami, również na otwartym powietrzu, a dzieci uczyły się gry aktorskiej, gry na instrumentach, tańca i śpiewu.
Moja rola była bardzo techniczna: jako video counsellor musiałam nagrywać co wieczór przedstawienia oraz robić filmy dokumentalne. Dysponowałam sprzętem nieosiągalnym dla mnie w Polsce: nowoczesnym edytorem dwoma kamerami oraz mikserem, dzięki któremu można było edytować zdjęcia z dwóch kamer on-line w trakcie przedstawienia (zapewniam was, że codzienne transportowanie z miejsca na miejsce tych widocznych na zdjęciach szafek nie było łatwe). Poza tym nauczyłam się wiele od mojego dyrektora, który był wykładowcą w jednej z amerykańskich szkół filmowych. Wydaje mi się, że były to jedne z najcenniejszych doświadczeń wyniesionych z mojego obozu. Praca była bardzo ciężka, ponieważ przez cały dzień prowadziłam zajęcia video dla dzieci oraz przenosiłam sprzęt do nagrywania na kolejne sceny, a wieczorem nagrywaliśmy przedstawienia. Jednak nabyte doświadczenie i umiejętności zrekompensowały te wysiłki.
Jeśli chodzi o dzieci to najlepiej dogadywałam się z tymi małymi i one najbardziej za mną przepadały, ale to już oczywiście zależy od predyspozycji. W każdym razie jest to bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie, ponieważ dzieci są pod naszą opieką przez cały czas i musimy zastąpić im całą rodzinę. Na moim obozie było mnóstwo świetnych wychowawców i ludzi z obsługi, nie było tez problemów z integrowaniem obu tych grup. Pozostało mi mnóstwo ciepłych wspomnień i udało mi się poznać naprawdę ciekawych ludzi.
Po obozie przyszedł czas na ekscytujące podróże. Nie chcę pisać o oczywistych miejscach, które opisali już pewnie inni, ale jeśli interesuje was historia USA to na pewno warto pojeździć po najstarszych stanach czyli tak zwanej Nowej Anglii i odwiedzić takie miejsca jak Filadelfia czy Cape Cod. Nie porażą was one lawiną kolorowych neonów czy jakimś blichtrem wielkich metropolii, ale są bardzo ciekawe, bo tam dowiecie się czegoś o korzeniach tego narodu i kim oni tak naprawdę są. Ale nie zapomnijcie odwiedzić też wszystkie malownicze miejsca typu Niagara i Grand Canion, pod względem krajobrazu Ameryka jest na pewno absolutnie wyjątkowa. A jeśli interesujecie się sztuką nie zapomnijcie wpaść do Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, mają ogromne i bogate zbiory i nawet wybudowali coś na wzór klasztoru średniowiecznego w odległej części Manhattanu gdzie zgromadzili prawdziwe skarby Średniowiecza. Miłośnicy horrorów muszą też zaliczyć dom Alana Edgara Poe w Filadelfii z widocznym na zdjęciu czerwonym pokojem. Niestety widok Manhattanu na moim zdjęciu jest już archiwalny, bo pewne elementy odeszły na zawsze, ale krótki rejs zawsze jest dużą atrakcją
Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić was do wyjazdu, naprawdę warto. Kiedy skończycie studia będzie już za późno na takie eskapady, nie będziecie po prostu mieli na to czasu, a do USA nie jeździ się na tydzień, prawda? Dlatego, the time is now!