Stany to miejsce, w którym zakochałem się od pierwszego wejrzenia! Spełniłem tam swoje największe marzenie i nie żałuję decyzji o wyjeżdzie.
Podczas swojego pobytu w USA większość czasu spędziłem na campie w stanie Maine. Do Bostonu udało mi się jednak pojechać już w trakcie pracy. Pochodziło z niego wielu amerykańskich pracowników campu, których opowieści o tym mieście, połączone z moją lekturą „Klubu Dantego” Matthew Pearl’a, nie pozwalały czekać aż dziewięciu tygodni, aby się tam udać.
Oczywiście, jednodniowa wycieczka była stanowczo za krótka, dlatego pierwszym punktem mojej przygody po zakończeniu pracy było ponownie to piękne miasto położone nad Zatoką Massachusetts.
Boston został założony w roku 1630 i jest jednym z najstarszych, oraz – ze względów kulturowych – najważniejszych miast w USA. To wiodący ośrodek naukowy i gospodarczy, zwłaszcza w dziedzinie finansów i zaawansowanych technologii, przemysłu zbrojeniowego oraz szkolnictwa wyższego (działa tu ok. 50 uniwersytetów i college’ów z ponad 100 tysiącami studentów).
Boston to jedno z najważniejszych i najbogatszych miast Wschodniego Wybrzeża. Na przedmieściu Cambridge znajduje się najstarszy amerykański uniwersytet, Harvard University, założony w 1636 r. Opodal położona jest renomowana politechnika Massachussetts Institute of Technology (MIT), jedna z najbardziej prestiżowych uczelni technicznych na świecie. W Bostonie jest też kilkadziesiąt innych szkół wyższych. Miasto jest ważnym ośrodkiem kulturalnym. Działa tam m.in. słynna na całym świecie Bostońska Orkiestra Symfoniczna, liczne teatry, muzea i galerie sztuki nowoczesnej. Kiedy już znajdziesz się w Bostonie, od razu chcesz tam zostać i zwyczajnie zamieszkać!
Ta wielka amerykańska metropolia, tętniąca życiem, z piętrzącymi się drapaczami chmur i ogromem możliwości, zachowała w sobie cechy pięknego europejskiego miasta. To, z czym kojarzy mi się dziś Boston, to idealne połączenie nowoczesności, dynamicznego rozwoju z historią, kulturą i wypoczynkiem. Piękne budynki z czerwonej cegły i mnóstwo zieleni sprawiają, że kiedy spaceruje się ulicami tego miasta, wprost czuje się tę harmonię. Ludzie wydaja się być szczęśliwi, spokojni, a jednak zdeterminowani w dążeniu do celu. Nic dziwnego, że to właśnie mieszkańcy tego miasta jako pierwsi utarli nosa brytyjskiemu imperium podczas tzw. bostońskiej herbatki, napędzając spiralę wydarzeń prowadzącą do rewolucji amerykańskiej.
Punktami obowiązkowymi w Bostonie są oczywiście Harvard University i MIT. Po wizycie w tych miejscach człowiek od razu czuje się mądrzejszy :). Poza tym, Cambridge to typowe amerykańskie miasteczko studenckie. Naprawdę warto zobaczyć na własne oczy to, co tak często oglądamy w amerykańskich filmach. Następnym miejscem wartym polecenia jest historyczna dzielnica willowa Beacon Hill z Louisburg Square, a także nowoczesne centrum z zespołami modernistycznych wieżowców, m.in. Government Center, John Hancock Tower i Prudential Center.
Boston to miasto pełne parków i ogrodów. Niemal nigdzie indziej w całych Stanach nie można również spotkać tylu wyjątkowych zabytków, m.in. Bostońskiej Biblioteki Publicznej, szpitala Massachusetts i giełdy. Nie wolno też zapomnieć o tym, aby odwiedzić stadion bostońskich Red Sox’ów, który w porównaniu do naszych polskich, a nawet europejskich aren sportowych, robi ogromne wrażenie.
Długo mógłbym mówić o Bostonie. Wizyta w tym mieście to z pewnością niezapomniana przygoda. Poruszanie się po nim ułatwia metro, znacznie ładniejsze i lepiej zadbane niż nowojorskie. Pamiętajcie jednak, aby nie dać się zaczarować temu miastu aż do zapomnienia – zwłaszcza jeśli mówimy o znalezieniu noclegu. Lepiej zarezerwować sobie hostel przed przyjazdem. Z drugiej strony muszę przyznać, że bostońskie lotnisko zapewnia bezpieczny i przyjemny wypoczynek w nocy. Jedyny minus jest taki, że po przespaniu nocy na krześle boli trochę kark, co później utrudnia ponowne oddanie się urokom miasta…
Autor: Tomek Piaseczny